wtorek, 7 sierpnia 2018

[KP] Nic nie czyni człowieka równie ślepym, jak chęć chronienia kochanej osoby

SELJA GRATTFJELL ZD. LAROSA
38 lat - regentka Nowego Herde - zwana Matką Duchów

Arren zachorował i zmarł! Darla zabiła się z żalu! Terian i Ella wygnani! Boże, czy nie dość wycierpiałam jako Gudrun?!
- przedostatni wpis z pamiętnika Selji Grattfjell
Przechadzając się po komnatach wielkiego zamku, jakim jest Nowe Herde dostrzegłam nagle, jak puste jest to miejsce. Niegdyś mój dom pełen był życia, tak było gdy żył jeszcze mój mąż, Arren, a po komnatach radośnie biegała czwórka naszych dzieci. Teraz chłód wiejący od wschodu wkrada się do pustych pomieszczeń przygaszając ogień w kominkach i pokrywając gołe ściany warstwą szronu. Nasz dom opustoszał. Wciąż słyszę echo niskiego i ciepłego głosu Arrena, szczęk żelaza, gdy miecze Teriana i jego nauczyciela ścierały się w ćwiczebnym pojedynku i pisk Elli, gdy znów znalazła w swojej komnacie martwego szczura podrzuconego przez młodszych braci. Ale ich już tu nie ma, a echo cichnie z każdym mym krokiem. Czasami do uderzeń obcasów moich budów dochodzi szept służących, innym razem przyciszona rozmowa Holana i Digo, moich młodszych synów. Jednak nie ma już tu życia. Nie ma radości. Jest tylko chłód i ściskający gardło żal. Cóż ma począć kobieta, która tak młodo została wdową? Cóż ma począć matka, której dzieci okryły się hańbą i wygnane zostały z królestwa?
Zastanawiam się co czuła moja matka, gdy znalazła ciało swojej córki pohańbione i z podciętym gardłem. A może nigdy go nie widziała? Może do końca, jak ja żyła nadzieją, że ujrzy jeszcze twarz swojego dziecka? Nie wiem.
Żal ściska mi serce, gdy budzę się sama w małżeńskim łożu lub gdy mijam gobelin, który wykonałam razem z córką. Matka pisze mi w listach, że mam nie okazywać słabości i żyć dalej, znaleźć nowego męża i cieszyć się z młodości i wolności jaką mam. Ale ja nie potrafię się już cieszyć. Teraz już tylko smutek przepełnia me serce, a głęboki żal w oczach jaki nosiłam zawsze nabrał jeszcze większej głębi.